W porównaniu z oceanem pozornie prawdziwa to idylla, latem nawet przy najspokojniejszym powietrzu huczy, grzmi, rozbijając fale swych zielonawych wód o brzegi lądu. W ciągłym odpływie i przypływie, którego prawie niema na Środziemnym morzu, płynie szerokimi bałwanami, pieni się, odkrywając dwa razy na dobę przybrzeżne łono swych wód. A niech wiatr podmie i wzburzy jego fale, to widać, że się ma z groźnym do czynienia szermierzem, że wypowiada otwarcie straszną walkę tej łupinie, na której człowiek odważa się po jego grzbiecie płynąć. Można też wobec tego zrozumieć, że się siada z przyjemnością na atlantycki statek, wiedząc, że się narażamy na rzeczywiste niebezpieczeństwo, że mamy z groźnym żywiołem do walczenia, zupełnie podobnie, jak wstępując na szczyty Alp, które już zdała wyzywają śmiałka: lawiną, lodowcem, śliską skałą, przepaścią. W obu razach zwalczanie trudności, połączonych z niebezpieczeństwem, dla natury szlachetnej i moralnie silnej, jest podniosłe i musi mieć potężny urok. Urok walki tego drobnego atomu w łańcuchu wszechbytu, jakim jest człowiek, z brutalną siłą gwałtu potężnych sil przyrody.
To Cię zainteresuje:
– chromowane nogi i stoły
– dostawcy erp